Rzadko znajdujecie u mnie posty dotyczące kolorówki. Postanowiłam to poniekąd zmienić chociaż cienie to nadal nie mój najlepszy przyjaciel. Dziś będzie o jednym z nielicznych zakupów kolorowych, kupionych przyznaję pod przymusem- po prostu na szybko potrzebowałam ciemnych tonów. Czy takie spontaniczne zakupy okazały się strzałem w dziesiątkę?
Cienie zamknięte są w niedużym okrągłym pudełeczku. Do kompletu dostajemy jeszcze mały pędzelek jednak moim zwyczajem zgubiłam go po trzecim dniu - zresztą i tak nie byłby mi potrzebny, takich pędzelków nie traktuję jako narzędzie do makijażu. Cienie są w formie zbitych, bardzo twardych kulek. Średnia opcja jak dla mnie, ciężko nałożyć odpowiednią ilość pędzelkiem.
Cienie nazwane są rozświetlającymi i słusznie. Posiadają delikatne drobinki które nadają blask. Jednak utrapieniem jest nakładanie ich i zbieranie pędzelkiem. Bardzo ciężko nałożyć odpowiednią ilość którą będzie w ogóle widać na powiece. Ciebie zbijają się praktycznie w jedną całość ( głównie 3 ostatnie kolory są po nałożeniu praktycznie nie do rozróżnienia). Musiałam naprawdę nabierać ich kilka razy abyście mogły zobaczyć tą różnicę na mojej ręce. Dają lekkie prześwity i napewno nie są mocno napigmentowane. Raczej przeważa tu owy "blask" i efekt rozświetlenia.
Co do trwałości - nie jest źle, ale nie jest też rewelacyjnie. Ciebie pozostawione na powiece wytrzymują parę godzin bez poprawek, nie mają tendencji do osypywania się. Polecałabym je tylko w aspekcie rozświetlenia powieki czy kącików, jako jedyne cienie w makijażu są moim zdaniem za słabe i nie prezentują się korzystnie.