piątek, 22 lutego 2013

Tydzień w przesyłkach - czyli zajrzyjmy do skrzynki



Post podsumowujący nabytki z ostatnich kilkudziesięciu dni. Mój listonosz miał troszkę więcej pracy, ale wierzę w to że z chęcią przychodził pod moją bramę:). Ostatnie dni jak widzicie były dla mnie łaskawe, a to dobrze bo umiliły mi powrót na uczelnię od tego tygodnia. Poniżej krótki przegląd poczty, szersze recenzję oczywiście po czasie, mam nadzieję że pozytywne.



1.Ponowna współpraca z Sulphur zaproponowana przez niezwykle miłego Pana Rafała. Jak widzicie borowina ma opatrunek a to przez to że poczta polska nie potraktowała jej łagodnie. Z racji że borowina może szybko łapać zanieczyszczenia zrobiłam jej profesjonalny sterylny opatrunek. 2. Przesyłka od fimy Donegal w trosce o moje paznokcie - ciekawa jestem zmywacza w żelu. Kolory lakierów jak najbardziej trafione, z naklejkami w kolorze wściekłego różu troszkę gorzej. 3. Zestaw próbek od hildegard  Braukmann - już niedługo dam znać czy coś z ich oferty mnie zaciekawiło.




A tu już słodsza i przyjemniejsza część przesyłek.1. Od manufaktury czekolady dostałam 3 ręcznie wykonane czekolady z dużą zawartością kakao. 2. Ze sklepu 1000 smaków świata zaś coś na nadal zimne wieczory - kawy i herbatki.






Ostatnia, ale i największa przesyłka to paczka od agencji Credo PR. Otrzymałam kosmetyki dopasowane do mnie i mojego stanu cery, skóry i włosów oraz mnóstwo próbek , które z racji 30+ powędrują do kogoś innego. 

A Wam coś przybyły  i umilało ostatnie tygodnie?


czwartek, 21 lutego 2013

O pupilach z kosmetycznego punktu widzenia - czyli zgodziłam się na testy karmy.


Dbamy o siebie codziennie, uważamy na to co jemy.  Dostosowujemy swoją dietę, nie tylko do potrzeb ale i do jej skutków. Czemu by więc nie napisać Wam recenzji spożywczej? I to nie byle
jakiej , bo takiej dla naszych czworonogów. Nie ukrywam, że kocham zwierzęta i odgrywają dużą rolę w moim życiu. Staram się jak mogę wspierać schroniska i fundację. Szczególnie upodobałam sobie psy TTB - czyli psy mordercy, zupełnie jak mój.Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka, spójrzcie przecież tylko na mojego szkraba poniżej który jest strasznie brzmiącej rasy pitbull.Ale do rzeczy. Z miłości do mojego psa i z dbałości o jego układ pokarmowy zgodziłam się testować karmę ze sklepu superzoomarket. Karma jest wysokiej jakości dopasowana do mojego psa, więc wiedziałam że dobrze się spiszę i nie narażę psa na nieprzyjemności.



Karma Hills VES Adult Large Breed  jak mówi producent to Karma odpowiednia dla psów dorosłych, które mają mniejsze zapotrzebowanie kaloryczne (czyli psów mniej aktywnych, wysterylizowanych lub predysponowanych z innych powodów do otyłości), ale wymagają wspomagania zdrowia stawów. Idealnie więc wpisuję się w typ mojego psa który waży 35 kg i co prawda jest bardzo aktywny, ale troszkę przybrał na wadzę odkąd jest wykastrowany. Ma 3 lata. 




Karma to dość spore granulki z którymi mój pies nie miał problemu. Zjadał je z łatwością, chrupał i nie trzeba było go zmuszać do jedzenia. Karmę traktowałam jako uzupełnienie posiłków, ponieważ na codzień główne danie psa to kurczak, wołowina plus ryż i warzywa. Karma nie wywołała żadnych sensacji żołądkowych, wręcz przeciwnie. Sierść piękna i błyszcząca. Z przyjemnością mogę ją polecić waszym pupilom. Karmę możemy bez trudu znaleźć i dopasować do wieku, wagi i predyspozycji psa. Pamiętajcie że dobra karma to długie zdrowie i warto na nią wydać trochę więcej i zagłębić się w temat jej składników.





Karma zawiera dużo witamin i związków mineralnych co potem przenosi się na zdrową i lśniącą sierść - to głównie po niej możemy rozpoznać czy przypadkiem psu nie brakuję witamin.Karmę dostałam za pośrednictwem portalu uroda i zdrowie, sklepu internetowego superzoomarket. Tym samym ten wpis chyba zapoczątkuje nową serię o zwierzętach, co o tym myślicie? Chcecie czytać też o takich rzeczach?:) Piszcie w komentarzach!




wtorek, 19 lutego 2013

O dwóch micelach - czyli wpis porównawczy Lirene i Bourjois



Jeśli chodzi o micele nie jestem wierna. Być może to głupie , bo już znalazłam swój prawie ideał ( bo ideałów przecież nie ma). Jednak ze względu na Jego słabą dostępność ( występuje tylko w Rosmannie do którego mam kawałek i zupełnie nie po drodze) zdradzam go co krok z innymi. Tym razem wybór padł na micel - nowość od Lirene. Jesteście ciekawe kto wygra wojnę?




Po lewej micel marki Lirene przeznaczony do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii, po prawo wieloletni zwycięzca micel od Bourjois. Jeśli chodzi o sprawy drugorzędne - opakowanie. Płyny zamknięte są w opakowaniach o tej samej pojemności, co do kwestii estetycznej pewnie zależy od gustu mi osobiście bardziej podoba się opakowanie LIRENE - a to dlatego że lubię proste kształty, kolory i minimalizm:). Przy temacie opakowania muszę niestety nakreślić jeszcze jedną wadę mojego ulubieńca - niestety może się zdarzać że dopóki nie opanujemy umiejętności nalewania go na wacik będzie nam się wylewał w dosyć sporych ilościach. Otwór przez który wydostaję się płyn jest spory. Tu więc plus dla Lirene , gdzie mamy otwór zabezpieczony powłoczką, dzięki czemu same dozujemy łatwo odpowiednią ilość.



Sprawy pierwszorzędne - działanie. Oba płyny zmywają makijaż (u mnie to podkład + eyeliner+ tusz). Oba nie podrażniają , nie wywołują zaczerwienień, nie szczypią gdy dostaną się do oka. Jest jedna jedna różnica - micel od Bourjois robi to szybciej. Przy Lirene muszę zużyć na jedno oko 3-4 waciki, przy Bourjois 1-2 . Głównie za sprawą tego że po tym pierwszym zostają pod oczami delikatnie cienie z tuszu nad którymi trzeba osobno popracować.




Porównanie składów wypada podobnie. Płyny są bezalkoholowe, a ten z Bourjois dodatkowo nie zawiera kompozycji zapachowych, przez co będzie lepszy dla alergików. Lirene jako składniki aktywne ma witaminę C, pantenol oraz ekstrakt z miodu. W Bourjois za to widzimy ekstrakt z korzenia lilii wodnej. Ostatnim ważnym aspektem jest cena. Micel Bourjois w cenie regularnej kosztuje 13 zł, ale często można go kupić w promocji już za 11 zł. Lirene zaś oferuję swój produkt za ok. 15 zł. Podsumowując chyba zostanę przy micelu od Bourjois - chociaż wiem że i tak będę poszukiwać  i testować nowości. A wy macie swój jeden , konkretny produkt do demakijażu, czy może jak ja zmieniacie je jak rękawiczki?



Info: Dostałam informację że rejestrując się tu : klik możecie całkowicie darmowo dostać na swój adres zestaw próbek: AA, Vichy, Iwostin oraz La roche-posay. Dodatkowo przystępując do programu Dbam o Siebie dostajemy kartę, na której mamy rabaty do -30 %:)

niedziela, 17 lutego 2013

Dobre początki z Vichy Dermablend



Jakiś czas temu postanowiłam zdradzić moje ulubione podkłady z Boutjois na rzecz Vichy. Głównie dlatego że w zimowych miesiącach jednak wolę coś bardziej kryjącego i treściwego, a Burżujki zostawić na ciepłe, letnie dni, gdzie podkład nie jest aż tak potrzebny. Wybór padł na podkład Vichy Dermablend.





Podkład otrzymuje w kartoniku, w którym znajduję się nieduża tubka. Przyznam że wolałabym opakowanie z dozownikiem, ale to mały mankament. Drugim troszkę większym jest mała dostępność kolorów - 4. Posiadaczki jasnej cery jak ja, są więc skazane na odcień najjaśniejszy - OPAL. Odcień wchodzi typowo w beż, bez żółtych i pomarańczowych tonów.




Czy się polubiliśmy? Zdecydowanie tak. Podkład bardzo łatwo się aplikuję, wystarczy dosłownie kropla by pokryć całą twarz - jest bardzo wydajny. Odcień stapia się idealnie z kolorem skóry, rzeczywiście mocno kryję, ale nie tworzy efektu maski. Myślę że idealnie nada się dla posiadaczek suchej i mieszanej skóry , przy tłustej może nie poradzić sobie ze świeceniem. Nie przesusza- co dla mnie jest najważniejsze, nie zbiera się w załamaniach. Trzeba jednak najpierw poćwiczyć nakładanie - minęło kilka użyć zanim doszłam do tego ile mam nakładać podkładu - po prostu po podkładach z Bourjois nakładałam go za dużo. Producent obiecuję 16 godzin trwałości, ja niestety nie trzymałam go przez tyle na twarzy, zazwyczaj jest to około 10 godzin, i w tym czasie nie musiałam go poprawiać ani korygować, przetrwał nawet drzemkę w ciągu dnia:)