sobota, 6 października 2012

Wygrana w konkursie bubel roku - Krem do depilacji skóry wrażliwej ZIAJA


Czas na bubel. I to nie byle jaki bubel , tylko bubel roku.
Co pewien czas z powodu zaników pamięci  ( bo przecież jeszcze nigdy nie trafiłam na dobry krem do depilacji ) pokuszę się o wrzucenie do mojego drogeryjnego wózka takiego kremu. Rzecz ma miejsce mniej więcej raz na pół roku, kiedy już zapomnę o tym że ostatnim razem kiedy używałam takiego cuda pozbyłam się tylko pieniędzy a nie włosów.

Tym razem było nie inaczej. Nadziei dodała firma- bo przecież lubię Ziaję, zawsze się u mnie sprawdza no i krzywdy nie zrobi.
A zrobiła. Ale do rzeczy i od początku


Co mówi producent? 
Krem do skóry wrażliwej szczególnie do delikatnych miejsc jak okolice bikini czy pachy.
  • Szybko i skutecznie usuwa owłosienie
  • Pozostawia skórę gładką
  • Zmiękcza i nawilża
  • Likwiduje uczucie szorstkości
  • Działa kojąco- szczególnie w miejscach skłonnych do podrażnień.




Mogłoby się wydawać cudo..  ale nie jest . Na wstępie zaznaczam że moja skóra w okolicy pach czy nóg nie jest wcale aż taka wrażliwa. Mieści się w normie i po goleniu maszynką nie mam z nią problemu.

Na wstępie rozczarował mnie skład- nie ma tu żadnego naturalnego składnika, żadnego wyciągu, ekstraktu .Nawet grama. Jest za to alkohol i składnik zwany 

piątek, 5 października 2012

Jak mieszka moja biżuteria- czyli o kreatywnym wykorzystaniu pudełka na herbatę:)


Dziś wpis nie do końca kosmetyczny, ale mam nadzieję równie ciekawy :)
Postanowiłam podzielić się z wami moim sposobem na trzymanie biżuterii.

Jakiś czas temu dopiero zaczęłam kupować naprawdę niezliczoną ilość naszyjników.
Szczególnie upodobałam sobie te potężne, metalowe i ciężkie:)
Ot, taka słabość kobieca.
Wstyd się przyznać ale trochę ze mnie mała bałaganiara i niestety moja biżuteria znikała gdzieś w otchłani garderoby. Ostatnio znalazłam na to sposób: W jednym z supermarketów  gdzieś między kupowaniem sera a jajek natknęłam się na takie oto pudełeczko. Przeznaczone było pierwotnie na herbatę, ale od czego jest wyobraźnia i spryt! Za 9,99 zł nabyłam dwie piękne białe szkatułki.
Cena niewielka, a radość duża:)
I Tak oto mogę pochwalić się Wam porządkiem! I ślicznym dodatkiem do mojego pokoju rzecz jasna.



















A tu znalazłam dla Was kilka innych możliwości na trzymanie biżuterii.
Mnie osobiście strasznie kusi to otwierane lusterko , jest genialne!
Obydwie rzeczy do kupienia na allegro.











A Wy jak przechowujecie Swoją biżuterię?

czwartek, 4 października 2012

Włosowy mix- naturalny lakier do włosów i szampon dodający objętości



Dziś chciałabym pokusić się o recenzję dwóch produktów do włosów których używałam w ostatnim czasie. Produktów co prawda nie zużyłam do końca ale myślę że w ich wypadku wystarczy parę użyć by wiedzieć czy jest to kosmetyczny niewypał czy perełka.






Na pierwszy ogień idzie 
Szampon Ives Rocher nadający włosom objętości z wyciągiem z malwy do włosów cienkich i delikatnych.

Co mówi producent?  Szampon z wyciągiem z malwy zwiększa objętość włókien włosa. Włosy są mocniejsze , grubsze, jakby "nadmuchane"i pełne energii. 





Szampon ma konsystencję dosyć gęstą, jest przeźroczysty ale za to bardzo dobrze się pieni.
Z racji tego że szampon nie posiada SLS ani SLES  myślałam że bedą z tym problemy ale naszczęście się myliłam. Zapach typowo kwiatowy- to pewnie za sprawą wyciągu z malwy.

Skład jest naturalny, baza szamponu została wykonana z produktów pochodzenia roślinnego, zawiera oczywiście też wyciąg z malwy ( niestety szkoda że przy samym końcu składu - za to minus!).
Szampon ma też alkohol, dlatego nie polecam go dla wrażliwych skór.

Efekt?  Przyznam że miło mnie zaskoczył. Miałam już wcześniej do czynienia z szamponami zwiększającymi objętość jednak nie dawały efektów. Włosy po umyciu były przyjemnie miłe, rzeczywiście nabrały objętości (głównie przy głowie).  Ale nie ma co się łudzić- nie był to efekt stały- po około 3-4 godzinach włosy wyglądały jak zwykle:)

Jest jednak jeden minus o którym po prostu muszę wspomnieć!. Opakowanie, a właściwie samo otwieranie. Strasznie niewygodne, małe, przy otwieraniu zawsze uszkodziłam sobie paznokieć bo strasznie ciężko je podważyć. Za to ewidentny minus!







Drugi produkt to naturalny lakier od włosów z proteinami firmy Loton.
Po produkt sięgnełam jako alternatywa do normalnych lakierów które bardzo niszczą włókno włosa.






Co mówi producent?

Loton 4 utrwala fryzurę bez nadmiernego jej wysuszenia, nie skleja włosów i nadaje im sprężystość oraz lśniący i puszysty wygląd. Wzmacnia i regeneruje włosy. Dzięki niemu ułożymy każdą fryzurę bez najmniejszego uszczerbku dla zdrowia włosów.Idealny do wszystkich rodzajów włosów. 
Moje spostrzeżenia?
Lakier rzeczywiście ma dobry krótki skład. Czytałam że wiele osób narzeka na jego zapach- mi nie przeszkadza , jest zdecydowanie naturalniejszy niż ten z innych lakierów do włosów.
 Plus dla producenta za bardzo dobry rozpylacz. Lakier wydostaję się w formie delikatnego sprayu, tak że nie skleja włosów.
Co do samego działania-  lakier nie skleja włosów, nie tworzy efektu maski, bardzo łatwo jest go potem również wyczesać. Przy czym nie jest to lakier dla misternie upiętych fryzur. Raczej poleciłabym go na codzień do codziennego poskromienia wystających kosmyków czy utrwalania grzywki i naturalnych skrętów.
Ja używam go właśnie w tym celu i sprawdza się idealnie. Moje włosy przez cały dzień pozostają w stanie nienaruszonym, nic nie odstaję , i włosy się nie plączą.
Tak więc jeśli szukacie lakieru na co dzień- polecam szczerze, głownie ze względu na skład 
Cena: ok. 7 zł, dostępne w Rossmanie.



wtorek, 2 października 2012

Codziennik makijażowy



Dziś chciałam się z Wami podzielić moimi kosmetykami których używam codziennie.
Rzadko zdarza mi się chodzić bez makijażu- chyba że jest to wyjście do sklepu czy z psem, wtedy jak najbardziej nie katuję mojej skóry:)
Stawiam jednak na lekki makijaż, do mojego typu urody po prosu nie  pasują mocne kolorowe makijaże. I choć nad tym strasznie ubolewam nie mam w domu ani jednych cieni do oczu! :)

Tak oto mieszkają moje kosmetyki których używam codziennie. Jest mi łatwiej trzymać je w jednym miejscu gdyż w nowym domu jeszcze nie dorobiłam się toaletki..





W pełnej okazałości:





 Zaczynam od bazy pod makijaż- marki kobo w kremie.
Kupiłam ją kiedyś przypadkiem w Naturze i tak już została.
Jest całkiem niezła, szybko się wchłania i rzeczywiście przedłuża trwałość podkładu.
 Ponadto co dla mnie ważne- nawilża moją suchą skórę tak, że jeśli nałoże podkład nie widać już żadnych suchych skórek.

 Podkład jest moim numerem 1 . Już pisałam że uwielbiam podkłady z Bourjois, wyprubowałam już wszystkie możliwe- ten zdecydowanie przypadł mi do gustu najbardziej.
 Zawiera 3 pigmenty-
1. Żółte  - redukują cienie pod oczami.
2. Fiołkoworóżowe  - świeża cera bez plamek i piegów.
3. Zielone  - maskuje popękane naczynka i czerwone ślady po trądziku.
Podkład delikatnie matuje cerę, nie przesusza jej i daje bardzo naturalny efekt krycia. Nie polecam jednak osobą które lubują się w podkładach typu Revlon gdzie krycie jest o wiele większe:)
Cena : 55 zł.





Następnie rozświetlający korektor pod oczy Ives Rocher- pisałam troszkę o nim parę postów niżej.
Na policzki nakładam róż marki Inglot. Długo szukałam różu który nie będzie różowy lub pomarańczowy. Ten ma idealną brzoskwioniowo- pomarańczową barwę i jest mocno napigmentowany.
Używam go już pół roku a jak widać zużycie jest naprawdę znikowe- koszt około 25 zł.




Jeśli chodzi o oczy, uwielbiam malować je eyelinerem.
Aktualnie używam czarnego eyelinera Essence w pędzelku.
Jednak nie jest to mój ideał- pod koniec dnia zaczyna się kruszyć i rozmazywać.
Ma za to bardzo dobry pędzelek- cienki i miękki i na prawdę łatwo narysować nim równą kreskę.


Tusz do rzęs kupiłam z polecenia koleżanki która bardzo go zachwalała. Ze względu na cenę ( 10 zł) nie wahałam sie zbyt długo i dobrze!  Tusz u mnie sprawdza się idealnie. Rozczesuje moje rzęsy,  pogrubia je i wydłuża. Szczoteczka jest w formie grzebyku.






Na koniec maluje usta. Jeśli nie wybieram się na jakieś ważne spotkanie używam tylko Carmexu który bardzo dobrze nawilża moje popękane usta. Czasem sięgam też po pomadkę Nyx której recenzję znajdziecie parę postów niżej:)




Tutaj mała prezentacja kolorów:






I gotowy makijaż ( bez użycia różu )









poniedziałek, 1 października 2012

Jesień za pasem- czyli swetrowe uzupełnianie braków

Z racji tego że październik za pasem , a temperatura gwałtownie idzie w dół wybrałam się na zakupy.

Na szaliki i rękawiczki przyjdzie jeszcze czas, więc skupiłam się na swetrach co by nie chodzić w t-shirtach przy minus 10 :)

Swetry uwielbiam- jak widzicie kupuje rozmiar L, mimo iż noszę S! Dlaczego? Nienawidzę opiętych rzeczy . Nie wiem skąd to się wzieło ale górę typu bluzki, t-shirty , swetry kupuje zazwyczaj o rozmiar, dwa większe. Góra zaś obowiązkowo musi być obcisła.

Przyznam szczerze że zakupy mnie rozczarowały...

Jak zwykle połowy rzeczy upatrzonych wcześniej nie było, rzeczy ze sklepu online w ogóle w sklepie nie ma , a jak już sposobała mi się kurtka w Zarze to zabiła mnie ceną- 599 zł.





Oto moje skromne zakupy:


Ostatnio bardzo polubiłam się ze wszystkimi dodatkami które mają CZACHĘ :P
Tu łańcuszek Pull&Bear, bransoletka H&M






Bluzka H&M, z działu dziecięcego! Kupujecie tam ubrania?
Podobne, a dwa razy tańsze:)






 3 cieplutkie sweterki marki Zara






A wy zrobiliście już jesienne zakupy?
Podobają wam się jesienne kolekcje w sklepach? 
Ja uciekam do ćwiczeń z Ewą Chodakowską, zaraz po tym jak przegonię moje psisko który wyjątkowo upodobał sobie moją mate do ćwiczeń: